+2
olus 27 lutego 2017 20:26
Image

W miarę oddalania się na północ od Akropolu i Monastiraki w stronę Omonii, okolica mocno się zmienia. Najpierw trafiamy na jakąś małą dzielnicę chińską. Potem uliczki robią się bardziej ponure, widzimy sporo opuszczonych i zrujnowanych budynków.
Image

Niedaleko placu Omonia niektóre miejsca są mocno odstraszające, sama nie chciałabym się tam znaleźć. Trafiamy na siedzących pod ścianami narkomanów i bezdomnych, a wokół piętrzą się góry śmieci. Co ciekawe, wystarczy odejść kawałek i już wychodzimy na dużą ulicę z eleganckimi sklepami i hotelami.
My kierujemy się już w stronę naszego hotelu.

Poniedziałek to nasz ostatni dzień w Grecji. Lot powrotny mamy po 17 więc od rana jest jeszcze kilka godzin na zwiedzanie. Po śniadaniu zostawiamy bagaże w recepcji a sami wybieramy się na wzgórze Lykavittos. Po drodze mijamy Bibliotekę Narodową i Uniwersytet. Na wzgórze idziemy przez dzielnicę Kolonaki, trzeba przyznać, że jest ona bardzo przyjemna, chociaż cały czas trzeba wchodzić pod górę lub w dół. Dochodzimy do ścieżki prowadzącej na wzgórze i zaczynamy wspinaczkę. Wydaje się, że do szczytu jest dość daleko, ale jednak wchodzimy bardzo szybko. Na wzgórzu można obejrzeć kaplicę św. Jerzego.
Image

Ale jednak największą atrakcją jest podziwianie widoków. Bardzo dobrze widać stąd wzgórze Akropolu.
Image

Piękny widok roztacza się właściwie na całe miasto, we wszystkich kierunkach. Tu jeszcze bardziej niż z Akropolu widać tą rozległość Aten.
Image

Image

Image

Ścieżka prowadząca na Lykavittos. Dla leniwych jest też kolejka wjeżdżająca na górę.
Image

Powoli zbieramy się na dół. Nie mamy już zbyt wiele czasu, wracamy więc do hotelu po bagaże. Na ulicy Panepistimiou, tuż przed placem Omonia wchodzimy do malutkiego lokalu, bo mają tam souvlaki na wynos. I to jest odkrycie, w niepozornej knajpce szaszłyczki są genialne, takie jakich właśnie szukamy. Bierzemy z hotelu bagaże i wracamy w to samo miejsce na większą porcję. Potem pozostaje tylko skierować się na plac Syntagma, na przystanek autobusu jadącego na lotnisko. Po drodze napotykamy jeszcze na jakąś manifestację, wielkiej uwagi na nią nie zwracamy, dopóki nie okazuje się że Syntagma jest zablokowana i w związku z tym autobusy nie jeżdżą. Na budce z biletami wisi jakaś kartka z instrukcją, żeby jechać do którejś stacji metra i tam w coś się przesiąść. Mamy jeszcze dość sporo czasu, postanawiamy więc, że może przeczekamy i manifestacja pójdzie sobie dalej. Idziemy na ostatnią frappe i gdy wracamy okazuje się, że rzeczywiście autobusy jeżdżą już planowo i na lotnisko docieramy bez przeszkód.

I tak kończy się nasz przedłużony grecki weekend. Uważam, że dzięki pogodzie był nadspodziewanie udany, bo sama Grecja dla nas będzie zawsze fajna. Nie nastawialiśmy się na jakieś wielkie zwiedzanie, świadomie ominęliśmy sporo miejsc, w niektórych kiedyś już byliśmy. Raczej spacerowaliśmy, jedliśmy, podziwialiśmy widoki, których jak się okazuje i w Chanii i w Atenach nie brakuje.

KONIEC

Dodaj Komentarz